Zastanawiałeś się kiedyś, czy twój pracownik na pewno jest tym, za kogo się podaje? Miał referencje i duże doświadczenie? Aż nie chce się wierzyć, że tak duże... Jeżeli masz wątpliwości, sprawdź to!
Trudno nie zgodzić się z twierdzeniem, że obecnie na rynku pracy panuje trudna sytuacja. Problem znalezienia odpowiedniego zajęcia, który dotyczy głównie młodych ludzi, jest w Polsce najbardziej widoczny – studenci ostatnich lat studiów i absolwenci, którzy niedawno opuścili mury uczelni zmagają się z bardzo niskimi płacami, jednocześnie starając się sprostać wysokim wymaganiom pracodawców w kwestii doświadczenia i kompetencji zawodowych. Wielu z nich, żeby poprawić swój wizerunek w oczach potencjalnego szefa, koloryzuje swój życiorys, często dodając do niego umiejętności czy miejsca pracy, z którymi nie ma nic wspólnego. Możliwe nawet, że wielu z was dopuściło się drobnego przeinaczenia faktów. Oj, nieładnie. Bywali jednak i bardziej bezczelni.
Dyplom? A po co to komu?
Ta nieetyczna praktyka nie dotyczy wyłącznie ludzi młodych. Do podobnego oszustwa uciekali się w ostatnich latach także pracownicy długo obecni na rynku, również w zawodach zaufania publicznego – weźmy chociażby przykład pewnego lekarza ze Zgorzelca, który „wpadł” po dziesięciu latach prowadzenia specjalistycznej poradni w tamtejszym szpitalu, a w rzeczywistości nie ukończył żadnej szkoły medycznej. Dyrekcja szpitala nie raczyła sprawdzić nawet, czy dyplom uczelni, którym legitymował się oszust, był prawdziwy. Niekompetencję samozwańca ujawniła dopiero jedna z jego pacjentek. Na szczęście oszust nie wyrządził nikomu większej krzywdy. Podobne przykłady można odnaleźć, na nieszczęście, również w innych środowiskach zawodowych, od nauczycieli po kierowców.
Mniej przerażający jest fakt, że człowiek oszukuje innych, niż ten, że pracodawca nie zadał sobie trudu solidnej weryfikacji potencjalnego pracownika, szczególnie w tak kluczowych profesjach, w których przyuczenie się do wykonywanych zadań już w praktyce jest zwyczajnie niemożliwe.
Prywatny detektyw czy specjalista do wynajęcia?
Wiele przedsiębiorstw stara się ukrócić ten proceder przez obserwację przyszłego pracownika w mediach społecznościowych, weryfikację referencji czy niezależne potwierdzanie przedstawianych dyplomów i zaświadczeń o ukończonych kursach. Jednak tego typu działanie jest żmudne, czasochłonne i drogie, a przy tym nie zawsze przynosi oczekiwane rezultaty.
Pewną nowością na polskim rynku są firmy, które przejmują tego typu działania od przedsiębiorców, odciążając tym samym działy HR i znacznie redukując ponoszone koszty. Choć sektor tzw. „background screening” w Polsce dopiero raczkuje, już dziś istnieje znaczna grupa potencjalnych odbiorców tych usług. Pracodawcy, którzy zdecydowali się na powierzenie zewnętrznym firmom sprawdzenia swoich potencjalnych pracowników, już dostrzegają zalety tego typu rozwiązań.
Twarde dane
Solidne „prześwietlenie” kandydata do pracy w firmie sprawia, że przedsiębiorca ma pewność co do zatrudnianej osoby. Takie działanie eliminuje z toku rekrutacji oszustów, z kolei godni zaufania pracownicy mają większe szanse na stabilny rozwój kariery i już na początku swojej drogi w firmie stają na wygranej pozycji.
O szczegółach takiego rozwiązania mówi specjalista, Kamil Pastuszka z IBBC Group: „Background screening to przede wszystkim najprostsza droga do zbudowania klarownej i uczciwej relacji pracodawca-pracownik. Taka weryfikacja niweluje nieuczciwą konkurencję wśród kandydatów do pracy, jednocześnie dając większe szanse tym najlepszym. Polski rynek potrzebuje systemu, który w sprawny sposób pomoże budować zaufanie między stronami, bowiem, jak wynika z badań Background Screening Service, ponad 80 procent rekruterów spotkało się z oszustwem ze strony potencjalnego pracownika. Zatrważająca skala zjawiska daje do myślenia”.
Dodajmy, że to samo badanie wykazało, iż najczęstsze kłamstwa dotyczą dodatkowych umiejętności (85%), dat zatrudnienia (60%) i zakresu wykonywanych obowiązków (54%). W niechlubnej czołówce kłamców stoją handlowcy.
...
Przysłowie mówi – mądry Polak po szkodzie. Miejmy nadzieję, że większość polskich pracodawców okaże rozsądek zawczasu, nie dopuszczając do zatrudnienia osób nieuczciwych, ograniczając tym samym zarówno własne straty, jak i działanie na szkodę klientów. Proponuję zadać pytanie: Czy moja firma to miejsce dla oszustów? Odpowiedź jest, jak sądzę, oczywista.