Rząd oficjalnie zrezygnował z wprowadzenia testu przedsiębiorcy, ale zapowiada, że będzie skrupulatnie weryfikował, kto jest „prawdziwym” przedsiębiorcą, a kto wystawia tylko jedną fakturę w miesiącu, unikając w ten sposób wyższego opodatkowania. Zapowiada również zniesienie limitu 30-krotności składek ZUS.
Jak planowane zmiany wpłyną na branżę IT w Polsce? Wyjaśnia Jakub Kowalski, Kierownik Rekrutacji w spółce IT LeasingTeam, specjalizującej się w doradztwie personalnym i usługach dla branży informatycznej.
Jakie są zagrożenia dla branży IT w Polsce w związku z planowanymi działaniami rządu?
Jakub Kowalski: Polski rynek informatyczny opiera się na samozatrudnieniu. Z naszego doświadczenia wynika, że blisko 80% osób preferuje tę formę współpracy, ze względu na prawa autorskie i rozliczanie godzin wraz z możliwością jednoczesnego wykonywania więcej niż jednego projektu. Dlatego planowane przez rząd zmiany ogromnie dotkną branżę IT. Należy pamiętać, że pracownicy IT to osoby wykształcone oraz inteligentne. Nie tylko świetnie liczą, ale też kreatywnie poszukują nowych rozwiązań. Większość z nich deklaruje, że w razie wprowadzenia zapowiadanych przez polski rząd działań, przeniesie się na umowę zlecenie lub o dzieło. Takie rozwiązanie nadal będzie dla nich bardziej opłacalne niż przejście na etat. Podpisanie umowy o dzieło w przypadku obszaru IT jest niepodważalne, a opodatkowanie sięga 18%, w związku z czym planowane działania mogą przynieść efekt inny niż ten oczekiwany przez polskich ustawodawców.
Jak ta sytuacja wpłynie na polskich przedsiębiorców i pracodawców z branży IT?
J.K.: Dla pracodawców jest to dużo szerszy problem. W momencie, kiedy urzędy zaczną egzekwować zatrudnienie w oparciu o umowę o pracę, koszty pracownicze dla firm wzrosną o około 20% za osobę. Przy obecnych stawkach obowiązujących na rynku mogę śmiało zaryzykować stwierdzenie, że wynagrodzenia na poziomie 30 tys. złotych (wraz z kosztami pracodawcy) miesięcznie za etat nie będą rzadkością. Tak wysoki wzrost kosztów będzie musiał odbić się na polskich przedsiębiorcach. Są dwie możliwości – albo wzrosną koszty ich usług, albo nastąpi obniżenie marży po stronie IT, co będzie oznaczało, że biznes ten przestanie być tak lukratywny jak do tej pory.
Jakie są możliwe rozwiązania tej sytuacji?
J.K: Cała sytuacja może się odmienić po najbliższych wyborach, jeśli aktualni rządzący nie osiągną większości głosów. Jeśli to się nie wydarzy, a politycy ponownie podniosą temat „testu przedsiębiorcy” tylko pod inną nazwą, to owi przedsiębiorcy i lobbyści odpowiedzą podobnie jak ostatnio, może nawet prosząc o większe wsparcie rządowe, które trudno będzie zrealizować.
Jest również możliwość, że stanie się coś, na co prawdopodobnie polski rząd nie jest gotowy - znikną z Polski tysiące jednoosobowych działalności gospodarczych, a w ich miejsce pojawią się tysiące umów o dzieło. Wówczas rządowi przyjdzie zmierzyć się z kolejnym wyzwaniem – analizą umów o dzieło. Może się jednak okazać, że stoi przed olbrzymią operacją, która będzie bardzo pracochłonna, kosztowna oraz może przerosnąć obecne możliwości administracji państwowej.
Istnieje również jeszcze jedna możliwość - jeżeli rząd postawi na swoim, programiści mogą próbować przechytrzyć „system”, wystawiając sobie wzajemnie faktury „w kółko”. Powstanie PKB, które w rzeczywistości nie istnieje. Będziemy mieli do czynienia ze sztucznie nadmuchaną gospodarką, która może stanowić zagrożenie dla dalszego rozwoju Polski.
Jak wpłynie to na firmy świadczące usługi doradztwa personalnego w branży IT, takie jak ITLT?
J.K: Nasze usługi w lwiej części opierają się o outsourcing specjalistów IT, będących na własnej działalności. Wprowadzenie zapowiadanych zmian spowoduje, że będziemy musieli zatrudniać ich na warunkach umowy o dzieło. Tylko warto pamiętać, że Ci ludzie nadal będą potrzebować wakacji i chorobowego, które wkalkulują sobie w stawkę. Dlatego nastąpi zmiana stawek oraz zmieni się forma zatrudnienia na mniej korzystną.
Jaki to będzie miało wpływ na rynek IT w ujęciu regionu i Europy?
J.K: Dla naszego kraju dramatyczny. Polscy pracownicy IT są cenieni na świecie, dlatego globalne instytucje finansowe, banki czy firmy ubezpieczeniowe chętnie u nas inwestują. Nie jest to jednak jedyny powód – drugim i zdecydowanie ważniejszym są relatywnie niskie koszty pracy względem specjalistów z ich rodzimych rynków rozwiniętych. Jeśli te wzrosną, może nastąpić przesunięcie kompetencji do Rumunii czy na Ukrainę. Rynek ukraiński jest bardzo duży. Znamy ich programistów, bo coraz częściej decydują się na pracę w Polsce. Rodzima branża IT zaczyna się godzić z faktem, że ukraińscy programiści nie odbiegają jakościowo od naszych, są równie wykształceni i zdolni. Są nami sprzed 15 lat, kiedy to emigrowaliśmy do Niemiec. Dzisiaj to oni zdobywają zachodnie rynki, oni są tańsi, oni są zdeterminowani, by osiągnąć sukces. Należy pamiętać, że nie mówimy tu o osobach przyjeżdżających do pracy tymczasowej jak są obecnie kojarzeni obywatele Ukrainy w naszym kraju. Mamy na myśli osoby wykształcone, znające języki. To są rekiny, więc mamy się czego obawiać. Według mnie przesunięcie kompetencji na inną nację lub do innego regionu jest tylko kwestią czasu, ale wprowadzając test przedsiębiorcy czy znosząc 30-krotność składek ZUS proces ten tylko przyspieszymy.
A jak tę sytuację odbierają sami zainteresowani?
J.K: Większość osób czuje niepokój, a planowane zmiany ocenia negatywnie. Osoby z branży IT mają już od dłuższego czasu poukładaną działalność gospodarczą, nauczyli się zasad i przyzwyczaili do podejmowania działań koniecznych dla jej właściwego funkcjonowania. Teraz będą musieli się odnaleźć w nowej formie współpracy ze zleceniodawcą. Dzisiaj ta stabilność stoi pod znakiem zapytania.