Jak informuje Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej oraz niezależne portale, wyraźnie spadło zainteresowanie poszukiwaniem pracy za pośrednictwem urzędów. Liczba zarejestrowanych w WUP-ach i PUP-ach była w ubiegłym roku najmniejsza od 15 lat, w tym roku przewidywana jest dalsza tendencja spadkowa.
Analitycy rynku pracy wiążą tą sytuację z niżem demograficznym, który sprawił, że zwyczajnie mniej jest rokrocznie absolwentów wszelkiego typu szkół, ożywieniem gospodarczym, które zwiększyło liczbę ofert pracy, przede wszystkim jednak – powszechnym już poszukiwaniem pracy za pośrednictwem Internetu. Sporą część „klientów” odebrały pośredniakom rozwijające sięprężnie agencje pracy tymczasowej i pośrednictwa pracy.
„Nie ma cię w Sieci – nie żyjesz”. Parafrazując to popularne powiedzenie, chciałoby się rzec „Nie szukasz w Sieci – nie masz pracy”. Fakt, pracuj.pl jest tańsze, szybsze i ma o niebo więcej ofert niż „pośredniak”. Nie trzeba stać w kolejkach, wypełniać formularzy, rejestrować się… Gdyby Ferdek Kiepski korzystał z Internetu, może w końcu znalazłby „pracę dla ludzi z jego wykształceniem”. Powodem spadającego zainteresowania ofertami z „pośredniaka” jest jednak ich jakość… a raczej jej brak. Najniższe stawki, kiepskie warunki pracy, oferty na część etatu… Dodajmy do tego wszelkiego rodzaju kursy i szkolenia organizowane przez urzędy pracy, opatrzone imponującymi nazwami „Nowy zawód – lepsze życie” , „Postaw na rozwój” czy „Rozpędź karierę”. W rzeczywistości – banalne, sztampowe i nudne, a do tego przydatne jak świniakowi siodło. Z kursami też nie lepiej – masowa produkcja wykwalifikowanych florystów, renowatorów mebli czy astronautów raczej nie zmniejszy bezrobocia. A przy „pośredniakach” mogą niedługo zostać głównie ci, którzy nie szukają pracy, a rejestracji i ubezpieczenia.