Na rynku pracy coraz większy odsetek stanowią osoby w wieku dojrzałym i zaawansowanie dojrzałym – tj. w przedziale pomiędzy 55 – 68 rokiem życia. Z danych GUS wynika, że aktywnych zawodowo jest ponad 45% osób mieszczących się we wspomnianych widełkach. To o 70% więcej niż dekadę temu i o ponad 100% więcej niż przed dwudziestoma laty. Wskaźnik ten stale rośnie, ponieważ pracujemy coraz dłużej. Liczba pracowników powyżej 55 roku życia to obecnie ok. 2,4 mln. osób, co stanowi ok. 20% ogółu pracujących.
Co roku przybywa po mniej – więcej 100 tys. „nowych dojrzałych” pracowników. W niektórych branżach, szczególnie w edukacji i niektórych sektorach przemysłu te wartości są dwu – trzy krotnie wyższe. Powodów takiego stanu rzeczy jest co najmniej kilka – po pierwsze, wzrost liczby pracowników w tym przedziale wiekowym trwa nieprzerwanie od momentu zniesienia tzw. „wczesnych emerytur” , z których kobiety mogły skorzystać po przekroczeniu 55 roku życia, zaś mężczyźni 60, znacznego ograniczenia listy zawodów umożliwiających przejście na emeryturę pomostową, przy jednoczesnym wprowadzeniu ochrony przed utratą pracy dla pracowników po 60 roku życia. Ponadto systematycznie podwyższa się wiek emerytalny. Zmienia się też charakter pracy oraz ogólny styl życia – dzięki nowoczesnym technologiom, narzędziom i strategii praca jest coraz mniej obciążająca, zwiększa się przewaga pracy „umysłowej” nad czysto „fizyczną”, aktywność, zdrowy styl życia i postęp medycyny sprawia, że dłużej możemy cieszyć się „dobrą formą”…no i, last, but not least – coraz bardziej boimy się przejścia na emeryturę, bo już przy obecnym stanie naszego systemu emerytalnego nader jej wysokość pozwoli na utrzymanie poziomu życia, zwłaszcza, jeśli wcześniej nie zabezpieczyło się odpowiednich rezerw.
Pracuje coraz więcej osób 50 i 60+. Równie powszechne, co błędne przekonanie głosi, że to Ci właśnie pracownicy winni są bezrobociu młodych, niemożności rozwijania kariery oraz innym nieszczęściom i plagom egipskim trapiącym nasz rynek pracy. Nie do końca, nie tak szybko! Po pierwsze – wcale nie tak źle, że osoby te pracują. Im mniej pracujących, tym więcej emerytów. Im więcej emerytów, tym więcej świadczeń do wypłaty. Im więcej świadczeń do wypłaty, tym wyższe podatki – nie trzeba być geniuszem ekonomii, żeby do tego dojść. Po drugie – starsi, doświadczeni pracownicy to nie utrapienie i „zbędny balast”. Często to nieoceniona wartość. Bo wcale nierzadko ambicje, wiedza i znajomość nowoczesnych technologii nie wystarczą. Potrzeba doświadczenia. Młodzi go nie mają, bo…mieć nie mogą. Za krótko żyją. I za krótko pracują, nawet wliczając staże. Praktyki też.
Kiedy słyszę, a słyszę często – narzekania, jak to starzy trzymają się stołków i nie dają młodym perspektyw, zabierają im pracę, są bezużyteczni, nieprzystosowani do dzisiejszych czasów itp. , przypomina mi się pewna bajka z dzieciństwa. O królestwie, w którym żyło się twardo. Tak twardo, że królewski edykt nakazywał eliminowanie (sposób dowolny, popularne było porzucenie w lesie) ludzi starych, jako darmozjadów zabierających chleb, miejsce i powietrze. Pewien młody człowiek sprzeciwił się bezlitosnemu prawu i, miast „wyeliminować”, schował starego ojca w przemyślnej kryjówce, tak, że nikt o niczym nie wiedział. W niedługim czasie królestwo dotknęła klęska, zapanował głód. Ziarno szybko się skończyło (a może zjadły je myszy – nie pamiętam), nie było jak nawet obsiać pól. Stary ojciec doradził młodemu człowiekowi, by zdjął strzechę z domu, szopy i obejścia, a następnie powtórnie ją wymłócił. Opłaciło się – młodzieniec uzyskał tym sposobem dość ziarna, by obsiać i swoje, i sąsiednie pola. Koniec bajki już łatwo sobie dopowiedzieć – król, dowiedziawszy się kto był autorem pomysłu, odwołał drakoński edykt. Bajka – i owszem, jednak jak pisał klasyk „w bajkach prawda jest ukryta”. Siwa głowa nader często to skarbnica dyktowanych doświadczeniem pomysłów, wiedzy i mądrości. I nadaje się nie tylko do… opowiadania bajek.