22 proc. – o tyle średnio wzrosło zapotrzebowanie na pracowników tymczasowych w pierwszej połowie br. w porywaniu z analogicznym okresem 2021 r., wynika z danych Grupy Progres. Firmy rekrutują na potęgę, mimo rosnącej inflacji i kosztów prowadzenia biznesu oraz wojny w Ukrainie wpływającej na sytuację kadrową w Polsce. Zapotrzebowanie na pracowników będzie jeszcze większe, bo rządowa strategia bezpieczeństwa żywnościowego Polski zakłada częściowe przejęcie od Ukrainy roli głównego producenta żywności dla Europy. Co oznacza, że branża rolno–spożywcza za chwilę będzie poszukiwała dużej liczby pracowników do Spichlerza Europy, którym może stać się nasz kraj.
- Mimo rosnącej inflacji i kosztów prowadzenia biznesu, wojny w Ukrainie wpływającej na sytuację kadrową w Polsce i wielu innych zagrożeń, polscy przedsiębiorcy rekrutują na potęgę.
- Znaczny wzrost zapotrzebowania dot. pracowników tymczasowych.
- W pierwszej połowie roku do pracy tymczasowej potrzebnych było średnio 22 proc. osób więcej niż w analogicznym okresie 2021 r.
- Pracownicy tymczasowi na obowiązki zawodowe poświęcają też o 27 proc. godzin więcej niż rok temu.
- Pionierami we wzroście liczby osób aktywnych zawodowo w Polsce i zatrudnionych w formie tymczasowej są Ukraińcy – ich liczba wzrosła o 51 proc. (w tym 78 proc. nowych pracowników stanowią kobiety, 22 proc. mężczyźni).
- Przybyło też pracujących obcokrajowców z innych kierunków niż Ukraina. Ich liczba zwiększyła się o ponad 100 proc. (zestawiając pierwsze pięć miesięcy 2021 i 2022 r.). W tym przypadku jednak zauważalny wzrost dotyczy głównie mężczyzn, którzy przyjeżdżają do Polski w celach zarobkowych.
- Pracowników tymczasowych poszukuje praktycznie każda branża.
- Za moment sytuacja rekrutacyjna może zrobić się trudniejsza, bo rządowa strategia bezpieczeństwa żywnościowego Polski zakłada częściowe przejęcie od Ukrainy roli głównego producenta żywności dla Europy, a to oznacza, że nasz kraj jako spichlerz Europy będzie potrzebował wielu rąk do pracy.
Polscy przedsiębiorcy od dłuższego czasu zdają egzamin z prowadzenia biznesu. Ich sprawne funkcjonowanie najpierw zakłócał covid-19. Gdy wydawało się, że wszystko wraca do normy wybuchła wojna w Ukrainie, którą odczuł również polski rynek pracy mierzący się z brakami kadrowymi i niedoborem mężczyzn chętnych do podjęcia etatu w naszym kraju. Sytuacji nie ułatwiają też inne zagrożenia tj. wzrost cen surowców, który wpływa na inflację oraz spadek lokalnego popytu na towary i usługi, a także zmienia sposób myślenia konsumentów o wydatkach i ich ograniczanie. Nie pomagają także inne niedogodności związane z zaburzeniem łańcucha dostaw, zablokowaniem handlu i spadkiem popytu na rynkach wschodnich.
Wielu przedsiębiorców, mimo przeciwności, stara się działać normalnie, a żeby móc to robić szukają pracowników, z którymi w zależności od rozwoju sytuacji będą mogli pracować projektowo – krócej lub długofalowo. Co potwierdzają dane Grupy Progres, wskazujące na znaczny – średnio 22 proc. wzrost zapotrzebowania na pracowników tymczasowych odnotowany w pierwszej połowie br.
– Wiele zmiennych, które obserwujemy dzisiaj na rynku i dynamiczna sytuacja sprawiają, że firmy, jak nigdy wcześniej szukają stabilizacji. Dlatego coraz częściej podejmują decyzję o zwiększeniu swojej kadry i skupiają się na zatrudnianiu pracowników tymczasowych, z którymi zrealizują bieżące działania oraz zamówienia. Ta forma zatrudnienia pozwala im zachować elastyczność kadrową dostosowaną do sytuacji gospodarczej i potrzeb biznesowych. Szczególnie dzisiaj możliwość podejmowania szybkich działań adekwatnych do potrzeb danej organizacji jest istotna z punktu widzenia rozwoju wielu organizacji. Z miesiąca na miesiąc obserwujemy rosnące zainteresowanie pracownikami tymczasowymi. Bardzo duży pik rekrutacyjny wystąpił w pierwszych dwóch tygodniach czerwca tego roku, gdy zapotrzebowanie na pracowników tymczasowych było ponad 40 proc. wyższe niż w analogicznym okresie 2021 r. – mówi Cezary Maciołek, prezes Grupy Progres.
Pracy nie brakuje, a liczba godzin – poświęconych na realizowanie zadań w systemie pracy tymczasowej – również wzrosła. Od stycznia do końca maja 2022 r. osoby wykonujące obowiązki w formie tymczasowej przepracowały o 27 proc. godzin więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku, wynika z analiz i danych Grupy Progres. Przybywa nie tylko przepracowanych godzin, ale również pracowników tymczasowych. Pionierami we wzroście liczby osób aktywnych zawodowo w Polsce i zatrudnionych w formie tymczasowej są Ukraińcy. Ich liczba wzrosła o 51 proc. (w tym 78 proc. nowych pracowników stanowią kobiety, 22 proc. mężczyźni). Przybyło też pracujących obcokrajowców z innych kierunków niż Ukraina. Ich liczba zwiększyła się o ponad 100 proc. (zestawiając pierwsze pięć miesięcy 2021 i 2022 r.). W tym przypadku jednak zauważalny wzrost dotyczy głównie mężczyzn, którzy przyjeżdżają do Polski w celach zarobkowych.
– Efekt nożyc w rekrutacjach, gdy popyt na kandydatki chętne do pracy nie nadążał za ich podażą, doprowadził do dużych braków kadrowych, szczególnie dot. etatów dedykowanych mężczyznom. Pracodawcy zaczęli się ratować. Część próbowała przystosować stanowiska wymagające np. dużej siły fizycznej do pań. Inni szukali skutecznych rozwiązań i zaczęli otwierać się na nowe kierunki rekrutacji mężczyzn, bo nie byli w stanie w krótkim czasie zmienić profilu kadry na kobiecy. Od wielu lat rekrutujemy kandydatów z ponad 40 krajów, w tym roku jednak nastąpił pewien przełom i zauważamy, że przedsiębiorcy chętniej niż dotychczas chcą zatrudniać tymczasowo emigrantów zarobkowych nie tylko z Ukrainy. To nieunikniony kierunek działań, bo przy obecnych potrzebach rynku pracy Polacy i Ukraińcy nie zaspokoją rosnącego popytu na kadrę – podkreśla Cezary Maciołek.
Spichlerz jest pełny, pracowników brak
Sytuacja robi się tym trudniejsza, że przed nami szczyt rekrutacyjny. Obecnie kandydaci do pracy poszukiwani są niemal w każdej branży. Ogromne potrzeby ma produkcja, HoReCa, logistyka, handel, budownictwo, transport czy sektor IT. Za chwilę, ze zwiększoną siłą do tego grona może dołączyć również przemysł spożywczy i rolny, który w wyniku wojny w Ukrainie ma przed sobą duże wyzwanie. Nasz wschodni sąsiad jeszcze przed 24 lutego był jednym z głównych dostawców żywności dla 400 milionów osób. Teraz odcięty przez wojska rosyjskie od dostępu do Morza Czarnego i portu w Odessie, nie może eksportować zboża do Afryki i Azji. Okupowane i zniszczone pola uprawne, mniejsze zbiory — to tylko niektóre z czynników mających wpływ na zmniejszony eksport ukraińskich zbóż. Mimo to ten wierzchołek góry lodowej wyraźnie pokazuje, że bezpieczeństwo żywnościowe całego świata zostało mocno zachwiane. Światełkiem w tunelu okazuje się polski potencjał gospodarczy.
Premierzy Polski i Ukrainy podpisali w kwietniu porozumienie, które zakłada koordynowanie tranzytu ukraińskich towarów (w szczególności zbóż) do polskich portów, a także budowę i modernizację infrastruktury transportowej oraz podjęcie działań organizacyjnych, które mają pomóc w wywozie zboża z Ukrainy. Dzięki temu nadal będzie mogło być eksportowane na cały świat. Problemem staje się jednak niska przepustowość polsko-ukraińskiej granicy oraz kondycja polskiej infrastruktury, której wzmocnienie wymaga czasu.
Rządowa strategia bezpieczeństwa żywnościowego Polski zakłada częściowe przejęcie od Ukrainy roli głównego producenta żywności dla Europy. Decyzją Ministerstwa Aktywów Państwowych powstał „polski gigant spożywczy” — Krajowa Grupa Spożywcza S.A., w skład której wchodzą: Krajowa Spółka Cukrowa S.A., 7 podmiotów kapitałowo zależnych od KGS oraz 8 nowych spółek spożywczych z udziałem Skarbu Państwa. Główne zadania KGS to m.in. zapobieganie nieuczciwym praktykom rynkowym i zmowie cenowej, wzmocnienie pozycji polskiego rolnictwa na rynkach zagranicznych, zapewnienie bezpieczeństwa żywnościowego.
– Jeśli wszystko przebiegnie zgodnie z planem, to już za chwilę możemy spodziewać się ogromnego rozwoju sektora produkcji i przetwórstwa spożywczego oraz rolnictwa. Tym samym szacujemy ,że o ponad 30 proc. może wzrosnąć zapotrzebowanie kadrowe, którego zaspokojenie będzie jednym z priorytetów w branży. Do tej pory sektor spożywczy był jedną z najważniejszych i najszybciej rosnących gałęzi polskiej gospodarki. Według analizy Research and Markets, najpóźniej do 2025 r. rynek produktów spożywczych w Polsce ma przebić barierę 100 mld dolarów. Ta branża jest zaliczana także do najbardziej stabilnych sektorów – zaznacza Cezary Maciołek. – Obawiam się jednak, że kolejny wzrost i próba sprostania wyzwaniu odgrywania roli spichlerza Europy, może trochę zachwiać tym sektorem. Za jego rozwojem stoją pracownicy, a popyt na nich może nie pokrywać się z podażą i nastąpi kolejny efekt nożyc. Jednym z rozwiązań jest otwartość na inne kierunki rekrutacyjne niż Ukraina. Sektor produkcji i przetwórstwa rolno-spożywczego musi nie tylko eksportować swoje produkty za granicę, ale też „importować” z niej kandydatów chętnych do pracy. Inaczej z ambitnych planów może niewiele wyjść – podsumowuje prezes Grupy Progres.