Dziś, dzięki social mediom, każdy może być KIMŚ. Wystarczy kilka kroków, aby umiejętnie i skutecznie zarządzać swoim wizerunkiem w internecie. Jak wykorzystać ogromny potencjał mediów społecznościowych do budowania swojej marki osobistej?
Jaką marką jesteś?
Bo jesteś marką, wszyscy jesteśmy. Można buntować się na dźwięk tych słów, ale marki to już nie tylko produkty stojące na regałach w supermarkecie, sponsorzy tytularni imprez, nie światowe korporacje, ani nawet nie sieć lokalnych aptek. Marka to również Ty, ja, prezes naszego banku, ekspert, którego oglądamy w programie informacyjnym. Szybki rozwój Internetu i mediów społecznościowych spowodował, że staliśmy się widoczni dla setek, a nawet tysięcy osób, które obserwują i oceniają nasze działania. Czy posiadając tak potężne narzędzie do budowania własnej marki osobistej on-line potrafimy je wykorzystać?
Jednym z pierwszych kroków w świadomym budowaniu swojej marki osobistej jest odpowiedź na pytanie: "W czym jestem najlepszy?". Chodzi o znalezienie takich obszarów wiedzy/branż, które pomogą określić profil naszego brandu. Kolejne pytania, a właściwie - odpowiedzi na nie, pozwolą doprecyzować jego charakter. I tak na liście pytań znajdują się między innymi:
- Jaką mam wiedzę i doświadczenie w dziedzinie, w której chcę funkcjonować?
- Jakie są moje mocne strony?
- Jakie są moje dodatkowe umiejętności i talenty?
- Które cechy mojego charakteru sprawią, że ludzie będą zwracać na mnie uwagę?
- Czym będę się wyróżniał spośród setek, jak nie tysięcy specjalistów w swoje branży?
- Jaka będzie moja nisza?
- Czy ten temat mnie interesuje i czy jestem w nim dobry?
- Czy posiadaną wiedzę, z czystym sumieniem, mógłbym przekazywać innym?
- Czy chciałbym dalej rozwijać się w tym temacie, czy jest to tylko chwilowa fascynacja?
Odpowiedź na te pytania pozwoli określić nasze unique value proposition – zestaw wyjątkowych cech, które umożliwią nam wyróżnienie się na tle konkurencji.
Zanim zaistniejemy w sieci
Jako marka, tak jak w przypadku produktów, potrzebujemy kilku elementów, które będą nas identyfikować i pozwolą odróżnić od innych marek. Podstawami są:
- Nazwa: czy będziemy posługiwać się swoim imieniem i nazwiskiem, czy działać pod inną nazwą? Czy do imienia i nazwiska dodamy swój tytuł naukowy lub wykonywany zawód? Czy nazwa będzie polskojęzyczna, czy obcojęzyczna?
- Logo: czy w ogóle zdecydujemy się na stworzenie logo? Czy w logo będzie imię i nazwisko? Czy w logo pojawi się symbol? Jeżeli tak, czy będzie pasował do specyfiki naszej branży? Gdzie będziemy umieszczać logo?
- Kolorystyka marki: w jakich kolorach chcielibyśmy się poruszać? Jakie kolory będą dominować na stronie internetowej, wizytówkach, logo i innych materiałach, którymi będziemy się identyfikować jako marka?
- Slogan: czy posiadamy jedno zdanie, które najlepiej określałoby naszą markę? Czy w komunikacji marki osobistej będziemy się nim posługiwać?
- Wygląd i zachowanie: czy strój i wygląd jest adekwatny do branży, w której chcemy funkcjonować? Czy wygląd i zachowanie spowodują, że przy pierwszym kontakcie ludzie nabiorą do nas zaufania, czy wręcz przeciwnie – potraktują jako nie-profesjonalistów? Czy nasza postawa wobec innych jest przyjazna, czy jesteśmy otwarci na dialog? Czy słownictwo i sposób wypowiadania się są stosowne i właściwe dla branży, w której działamy?
- Wizerunek: czy jesteśmy gotowi na to, aby pokazać się światu? Dosłownie, bo marka to TY. Ty jesteś najważniejszym ambasadorem swojej marki, ty jesteś twarzą wszystkich działań, ty będziesz stał za sukcesami i porażkami. Czy jesteś gotowy na to, aby wykonać profesjonalną sesję wizerunkową i upublicznić swój wizerunek?
- Tematy: stwórzmy swoją rynkową ofertę, czyli listę 1-3 tematów, w których będziemy się specjalizować.
- Biografia: można w jednym zdaniu powiedzieć: „Nazywam się Ernest Jeż, jestem architektem z blisko 10-letnim doświadczeniem w branży”. Ale możemy też odpowiedzieć historię. Możemy opowiedzieć o tym, co sprawiło, że jesteśmy w tym miejscu, w którym jesteśmy. Możemy opowiedzieć, co nakręca nas w tej pracy.
W Internecie już istniejemy
Czy tego chcemy czy nie, chyba każdy z nas, nawet w minimalnym stopniu jest obecny w internecie. Nasze imię i nazwisko, zdjęcie może pojawić się na nieaktualizowanej stronie dawnego pracodawcy, na zapomnianym koncie na portalu Nasza Klasa, w spisie KRS, na Facebooku jako głos w burzliwej dyskusji na temat polityki. Warto zacząć od zrobienia researchu wpisując w wyszukiwarkę swoje imię i nazwisko. To najprostszy sposób, aby sprawdzić co „mówi” o nas internet. Jeżeli w wynikach wyszukiwania pojawią się nieprzychylne materiały na nasz temat, postarajmy się „zatrzeć ślady”, a jeżeli to możliwe - usunąć nieaktualne konta w portalach społecznościowych lub oznaczenia na zdjęciach znajomych. Warto również prześledzić swoje dotychczasowe wypowiedzi w sieci, szczególnie w tematach, w których teraz chcemy być ekspertami. Przykład: w 2015 roku chcieliśmy „zdelegalizować coaching i rozwój osobisty”, pisaliśmy o tym na Facebooku i internetowych forach branżowych. Tak się złożyło, że trzy lata później nie wyobrażamy sobie innej pracy niż w coachingu. Przed przystąpieniem do budowania swojej marki w internecie przygotujmy sobie grunt, który pozwoli realizować nowe cele.
Zanim zaczniemy działać, wyznaczmy cele
Wyznaczmy cele związane z obecnością naszej marki osobistej w internecie. Czy zależy nam na skupieniu wokół naszego profilu wąskiej, specyficznej grupy potencjalnych klientów? Czy może stawiamy na bycie odważnym i słyszalnym głosem w swojej branży? A może chcemy dotrzeć do jak najszerszego grona odbiorców zainteresowanych tematyką zdrowego odżywiania, aby każdego dnia dostarczać im wartościowych treści z zakresu dietetyki? Wszystko zależy od tego, jakie cele związane z obecnością w internecie oraz w mediach społecznościowych sobie postawimy.
Przed przystąpieniem do realizacji celów warto spojrzeć na to, jak komunikują się najlepsi w branży (na przykład robiąc listę „TOP10”). W jaki sposób działają w internecie i social mediach? Jakie informacje zamieszczają na swoich stronach internetowych, jakie tworzą treści, jakie udostępniają? Jak często i za pomocą jakich narzędzi się komunikują? Czy i w jaki sposób podejmują dyskusje w swojej branży? Jakie historie opowiadają? Porównaj swoje cele z działaniami najlepszych w branży. Widzisz podobieństwa i różnice? Nie ma nic złego w podpatrywaniu działań liderów – jak się uczyć, to od najlepszych. Podejdźmy do tematu strategicznie wyznaczając cele, określając metody i czas realizacji, monitorując wszystkie działania, a w razie potrzeby zmieniając strategię – w końcu nikt nie powiedział, że raz przyjęty kierunek zawsze jest właściwy.
Opowiedzmy historię
Znamy wiele historii ludzi sukcesu, których życie potoczyło się w taki sposób, że dziś są stawiani za wzór. Ileż to wielkich karier zaczęło się od...porażek! Walt Disney został wyrzucony z jednej z pierwszych prac, bo zarzucono mu brak kreatywności i wyobraźni. J.K. Rowling, autorka światowego bestsellera o małym czarodzieju usłyszała od wydawców kilkanaście razy: „nie”, zanim jej pierwsza książka ujrzała światło dzienne. Dziś znajduje się na liście najbogatszych pisarzy świata, kiedyś żyła na granicy ubóstwa. Steve Jobs został wyrzucony z Apple i przez 10 lat nie pracował w tym światowym gigancie.
To wszystko historie – historie znane, powtarzane, przytaczane jako przykład tego, że ciężka praca, determinacja, talent i odrobina szczęścia mogą otworzyć drzwi do sukcesu. Ale…to nadal historie. Pięknie opowiedziane, inspirujące, z bohaterami. Budujące więź, stwarzające pozytywną atmosferę wokół marki. Angażujące. Wyróżniające i identyfikujące. Poruszające cały wachlarz emocji od śmiechu, radości, zachwytu po zdumienie i smutek. Marka osobista również musi opowiadać historię. Co jest
w nas wyjątkowego? W czym jesteśmy naprawdę dobrzy i dlaczego to właśnie na nas powinni zwrócić uwagę? Jaka była nasza droga do miejsca, w którym aktualnie jesteśmy? Co nas napędza? Co jest dla nas ważne? Jak przezwyciężyliśmy trudności? Opowiedzmy historię, która zaangażuje i wzbudzi emocje, bo dobra narracja potrafi zdziałać cuda.
Zacznijmy od „A”? Nie, od WWW
Jest takie powiedzenie, które mówi, że jeżeli nie ma nas w internecie, to w ogóle nie istniejemy. Niestety, taka jest prawda. Pierwszym krokiem w budowaniu naszej obecności w sieci powinno być stworzenie osobistej strony internetowej, do której będą odsyłać nasze profile w mediach społecznościowych. Na stronie internetowej odwiedzający powinni znaleźć najważniejsze informacje o nas, o naszym doświadczeniu i kompetencjach, a także przeczytać kilka wartościowych treści, jeżeli planujemy prowadzić blog ekspercki. Adresem strony powinno być nasze imię i nazwisko . com / pl. W ten sposób od pierwszego kontaktu z odbiorcą budujemy rozpoznawalność naszej marki osobistej. Zadbajmy o to, aby na stronie www znalazło się nasze zdjęcie wykonane przez profesjonalnego fotografa - nasz brand ma naszą twarz. Chociaż sesja wizerunkowa to całkiem spory wydatek (w zależności od fotografa i jego doświadczenia, za dwa profesjonalne zdjęcia należy zapłacić od 800 zł do nawet 2 500 zł), to warto zainwestować w to, aby już od początku być postrzeganym jako profesjonalista. Selfie, nawet dobrej jakości, wykadrowane zdjęcia z imprez okolicznościowych lub letnich spacerów nie są raczej mile widziane.
Co powinno znaleźć się na naszej osobistej stronie internetowej? Poza profesjonalnym zdjęciem (lub zdjęciami) odwiedzający powinni móc odnaleźć tam informacje o naszym doświadczeniu, kompetencjach, wykształceniu, dotychczasowym przebiegu kariery, firmach, z którymi współpracowaliśmy. Jeżeli posiadamy referencje od byłych lub aktualnych pracodawców, współpracowników, klientów to te również warto umieść. Nie zaszkodzi też, jeżeli napiszemy kilka słów o sobie "po godzinach" - co nas interesuje, jak lubimy spędzać wolny czas, jakie jest nasze hobby. Opowiedzmy historię wobec której odwiedzający nie pozostaną obojętni.
Na stronie internetowej nie może również zabraknąć zakładki dotyczącej naszych usług - w czym się specjalizujemy, jakiego rodzaju usługi świadczymy. Jeżeli zamierzamy prowadzić blog ekspercki, to również podepnijmy go pod stronę www. W zakładce „kontakt” powinny znaleźć się takie informacje jak adres e-mail, numer telefonu, adres siedziby wraz z mapą dojazdu. Warto też umieścić formularz kontaktowy. Na koniec nie zapomnijmy o ikonach odsyłających do naszych profilów w mediach społecznościowych.
Facebook czy Twitter?
Wybierzmy portale społecznościowe, na których chcemy być obecni, a właściwie - wybierzmy te portale, na których obecność w przypadku strategii naszej marki osobistej jest wymagana i pomoże w realizacji celów, które sobie postawiliśmy. Możesz być cenionym chirurgiem plastycznym, ale jeżeli będziesz chciał komunikować się wyłącznie za pomocą Twittera, to cóż – możesz nie dotrzeć do swojej grupy docelowej. Wybierzmy te serwisy społecznościowe, które pasują do wizerunku naszego brandu i specyfiki naszych odbiorców. Należy pamiętać, że tak jak w przypadku obszarów, w których się wyspecjalizujemy, tak w przypadku mediów społecznościowych, nadmiar nie jest wskazany. Nie zakładajmy swoich kont we wszystkich możliwych portalach, bo nie będzie to jakościowo dobre, nie będzie też spójne z wizerunkiem naszej marki (przecież nie chcemy być powszechni i ogólnodostępni). Duża liczba kont to również spore wyzwanie organizacyjne, a zarządzanie 1-3 profilami i tak wiąże się ze sporym nakładem czasu, a często również pieniędzy.
Jeszcze nie tak dawno temu tylko wybrane firmy posiadały profile na Facebooku, a ich komunikacja z fanami ograniczała się do opublikowania kilku wpisów w tygodniu, z czego tylko połowa miała charakter autorski, a pozostałe opierały się na wklejeniu linku do popularnego filmiku na You Tube, podlinkowaniu ciekawostek z innych portali, wrzuceniu śmiesznego zdjęcia z Demotywatorów. Te czasy już minęły. Teraz publikowane materiały powinny mieć wartość autorską i unikalną, w końcu jesteśmy tak wartościowi jak materiały, które publikujemy. Poza wartościowym contentem należy równie mocno skupić się na budowaniu relacji z innymi użytkownikami.
A jeżeli o social mediach mowa, to obecnie mamy do wyboru co najmniej kilka bardzo popularnych portali. Należą do nich między innymi:
- You Tube
- Google+
- Snapchat
Możliwości jest wiele, a to tylko te najpopularniejsze serwisy. Zanim zaczniemy działać, przeprowadźmy segmentację mediów społecznościowych pod kątem swojej marki osobistej i skupmy się na 1-3 serwisach, w których profile będziemy w stanie obsłużyć. Jeżeli nie zamierzamy robić i publikować zdjęć, zrezygnujmy z Instagrama. Wolimy komunikację z profesjonalistami? Postawmy na LinkedIn. Wszystko zależy od tego, jakie są nasze cele i jaki wizerunek marki osobistej chcemy osiągnąć.
Spójność i konsekwencja
Jest wielce prawdopodobne, że założymy swój profil na więcej niż jednym portalu społecznościowym. Przyjmijmy, że będzie to Facebook, LinkedIn i Instagram. Niezależnie od tego, w ilu miejscach będziemy obecni, wszędzie powinien to być ten sam Ernest Jeż – architekt wnętrz. Wszystkie profile powinny być spójne i jednolite: ta sama nazwa użytkownika (najlepiej imię i nazwisko oraz, tak jak w przykładzie powyżej, funkcja), to samo zdjęcie profilowe, ta sama kolorystyka (na przykład ten sam kolor lub zdjęcie w cover photo na Facebooku oraz LinkedIn). Umieszczając swoją biografię na profilu na Facebooku sprawdźmy, czy na LinkedIn jest taka, jak na FB. Nie pozwólmy, aby chociaż przez chwilę użytkownik miał wątpliwość, czy my z Facebooka to my z Instagrama lub LinkedIna.
Kolorystyka w mediach społecznościowych powinna być spójna z kolorystyką naszej strony internetowej. Nawet taki detal jak rodzaj użytego filtra do obróbki zdjęć ma znaczenie. Szczególnie widoczne jest to na Instagramie – stosując tylko 2-3 wybrane filtry już od pierwszej sekundy pozwalamy użytkownikowi rozpoznać naszą markę. Różnorodność, mimo iż kusząca, nie jest wskazana. Co więcej, stawiając na „misz-masz” sprawimy, że nasz profil będzie wyglądał na niezorganizowany i niespójny. Jeżeli publikujemy cytaty, mini-słowniki lub inne, cykliczne treści o charakterze ciekawostek, róbmy je w jednym, spójnym designie. Stwórzmy swój unikalny znak rozpoznawczy, który uniemożliwi odbiorcom pomylenie nas z marką konkurencji.
Jesteśmy tym, co publikujemy
Dlaczego powinniśmy tworzyć świetny content? Bo jesteśmy tak wartościowi jak materiały, które publikujemy. Wykorzystajmy swoją wiedzę i doświadczenie do stworzenia naprawdę wartościowych treści. Jeżeli wydaje się nam, że mamy braki w wybranym temacie, doczytajmy, wskażmy źródła, z których zdobyliśmy wiedzę, materiały, które zainspirowały nas podczas pracy. Postawmy na taką treść, która sprawi, że odwiedzający będą chętnie wracać na nasz profil lub blog. Piszmy tak, aby stać się liderem opinii. Nie bójmy się wyrażania swoich poglądów, bo być może to dzięki nim staniemy się zauważeni. Niech naszą strategią będzie bycie autentycznym. Nie bójmy się publikowania materiałów, które pochodzą z innych źródeł. Ciekawe case study na temat zarabiania na blogu? Czemu nie! Wyniki badań na temat wpływu reklamy w internecie na sprzedaż produktów? Jak najbardziej! Pamiętajmy tylko o podaniu źródła.
Poza treścią liczy się również forma. Zdjęcia, infografiki, wykresy – wszystko powinno być utrzymane w stylistyce, która jest przyjemna w odbiorze. Niezależnie do tego czy tworzymy treści na stronę www, bloga, na profil na Facebooku lub Instagramie, ładnie przygotowane treści czyta się przyjemniej. Estetyka, przejrzystość, uporządkowanie, wysokiej jakości zdjęcia, kolorowe infografiki i wykresy – wszystko będzie przemawiać na korzyść treści, które będziemy tworzyć. Do tworzenia ciekawych grafik można wykorzystać programy dostępne online. Wykorzystajmy również możliwości, jakie dają serwisy społecznościowe w zakresie video – relacje na żywo, stories, krótkie filmiki, zarówno te oficjalne, jak i mniej (na przykład relacja z podróży na konferencje, swobodna rozmowa z uczestnikami szkolenia, spotkanie w kawiarni z branżowymi znajomymi).
Regularne publikowanie o dobrych porach to dopiero połowa klucza do sukcesu. Duże znaczenie dla aktywności na naszym profilu (lub profilach) ma również to, czy treści, które stworzymy, zaangażują użytkowników. Znając specyfikę swoich odbiorców, odpowiedzmy sobie na pytanie, jakie treści okażą się dla nich interesujące i wzbudzające reakcje?
Nie dajmy o sobie zapomnieć
Publikujmy często i regularnie – jednym słowem: nie dajmy o sobie zapomnieć. Jeden wpis tygodniowo na Facebooku, trzy zdjęcia w miesiącu na Instagramie i jeden na kilka tygodni artykuł zamieszczony na portalu LinkedIn to zdecydowanie za mało i za rzadko. Dobierzmy częstotliwość publikowania treści do specyfiki kanału, w którym funkcjonujemy. Oczywiście, jeżeli postawimy wyłącznie na You Tube, to nikt od nas nie będzie wymagał, aby codziennie pojawiło się nowe video, bo jest to i czaso – i pracochłonne. Co innego obecność na Facebooku lub Instagramnie – minimum to kilka razy w tygodniu. Posiadając profil na Twiitterze nastawmy się na kilka wpisów…dziennie.
Publikujmy w czasie największej aktywności swoich odbiorców. Jeżeli publikujemy treści, które mogą zainteresować młode mamy, to powinniśmy liczyć się z tym, że większość z nich osiąga największą aktywność w internecie dopiero wieczorem. Co innego branża finansowa, w której największa aktywność obserwowana jest od rana do wczesnego popołudnia. Wszystko zależy do tego, kim są nasi odbiorcy. Jeżeli specyfika naszej pracy uniemożliwia osobiste publikowanie treści o określonych porach, użyjmy narzędzi do planowania publikacji. W sieci znajdziemy co najmniej kilka aplikacji, które umożliwią nam zarządzanie publikacjami na kilku portalach społecznościowych jednocześnie. Publikując treści, niezależnie od portalu, na którym jesteśmy, nie przesadźmy w drugą stronę – jeżeli co kilka minut będziemy publikować nowe wpisy na Facebooku lub w Google + możemy szybko zanudzić swoich odbiorców, a z czasem również wyeksploatować tematy, w których możemy się wypowiedzieć. Monitorujmy swoje działania: przeglądajmy statystyki odwiedzin, raporty wejść i inne – liczby powiedzą, na ile skutecznie funkcjonujemy w social mediach.
Budujmy relację
Rozmawiajmy, bierzmy udział w dyskusjach, komentujmy – wszystko po to, aby być częścią społeczności internetowej skupionej wokół tematów, które są dla nas ważne. Zamieszczajmy komentarze pod artykułami, wpisami, zdjęciami, dzielmy się wiedzą i ciekawymi materiałami. Bądźmy aktywnymi twórcami i użytkownikami sieci. Przyciągajmy do siebie innych. Zapiszmy się do grup tematycznych, bądźmy aktywnymi fanami wybranych profilów. Zbudujmy pozycję ważnego głosu w branży. Aktywna obecność w wybranych grupach tematycznych pozwoli nam nie tylko zbudować rozpoznawalność naszej marki osobistej. To również okazja do tego, aby powiększyć swoją wiedzę, być na bieżąco z tym, co dzieje się w branży, być w stałym kontakcie z innymi ekspertami, zdobyć nowe znajomości, zainspirować się i odkryć nowe pomysły, a także sprawdzić pewność siebie – w końcu nie każdy ma odwagę, aby w, zapewne pokaźnej, grupie specjalistów wypowiedzieć swoje zdanie.
Nie bójmy się dotrzeć do liderów w naszej branży. Bardzo często obawiamy się nawiązywania relacji z najlepszymi z obawy przed ich autorytetem. Przeraża nas ich doświadczenie, wiedza, umiejętności, obycie, znajomości, a właściwie – przerażą nas nasza „małość” wobec ich osiągnięć. Całkiem niesłusznie. Pamiętajmy, że za każdym autorytetem stoi człowiek, który kiedyś, tak jak my teraz, zaczynał stawiać pierwsze kroki w branży. Dotrzyjmy do najlepszych, spróbujmy nawiązać z nimi relacje, zadawajmy pytania, prośmy o porady, inspirujmy się i w końcu uczmy się od nich, bo jak się uczyć to tylko od najlepszych.
Gdy już nawiążemy relacje, odpowiadajmy na wiadomości i komentarze tak szybko, jak to możliwe (albo jeszcze szybciej). Niestety, w dobie swobodnego i wręcz natychmiastowego dostępu do informacji osoba, która nie otrzyma odpowiedzi na interesujące ją kwestie od nas, otrzyma ją od konkurencji. Kto pierwszy, ten lepszy. Nigdy nie zostawiajmy użytkowników bez odpowiedzi. Jej brak sprawi, że będziemy postrzegani jako osoby, którym bycie w dobrych relacjach z innymi użytkownikami sieci jest obojętne.
Stwórzmy coś elitarnego
Mimo iż Internet oferuje powszechny i natychmiastowy dostęp do informacji, nikt nie powiedział, że każdy może mieć nieograniczony dostęp do wiedzy, którą przekazujemy. Oczywiście w naszym interesie jest to, aby materiały dotarły do jak najszerszego grona zainteresowanych, ale co powiesz na to, aby dostęp do wybranych artykułów, dyskusji, na przykład na twoim blogu lub na Facebooku, miały tylko osoby, które zapiszą się do „tajnej” grupy albo na listę subskrybujących twój blog? Wszystko opiera się na systemie, w którym oferujemy coś elitarnego i dostępnego tylko wybranym, czyli tym, którzy wykazali większe zaangażowanie.
Stwórzmy element, który będzie nas wyróżniał i pozwoli odnaleźć w gąszczu internetowych treści. Stwórzmy swój unikalny hashtag, za pomocą którego w kilka sekund będzie można odnaleźć wszystkie nasze zdjęcia, wpisy, artykuły. Może to być imię i nazwisko, slogan, jeżeli takim się posługujemy, inne, dowolne słowo lub zwrot, które będą kojarzone z naszą marką osobistą, będą unikalne i łatwe do zapamiętania. O sile i popularności oznaczania i wyszukiwania treści za pomocą „#” świadczy fakt, że najpopularniejszym hashtagiem na Instagramie: #love, w dniu pisania tego artykuły (marzec 2018 r.) oznaczono już ponad 1, 275 MILIARDA zdjęć. #instagood to ponad 740 milionów zdjęć, #fashion to już blisko pół miliarda zdjęć, #me – 347 milionów, #follow – 340 milionów, #selfie – 336 milionów, #food – 265 milionów, Robi wrażenie, prawda? A teraz przyjmijmy, że jesteś aktorem. Na początku marca 2018 r. pod tym hashtagiem: "#aktor" znajdziemy blisko 120 tysięcy zdjęć (na świecie "#actor" to blisko 120 milionów zdjęć), ale już przy hashtagu: #ernestjez lub #ernestjezaktor (zakładając, że nazywasz się Ernest Jeż) znajdziemy… zero zdjęć. Widzisz różnicę?
A autoprezentacja?
Możemy być naprawdę dobrzy w tym, co robimy, ale jeżeli nie wskażemy użytkownikom jak do nas dotrzeć, to nadal będziemy genialnymi, ale anonimowymi specjalistami. Obecnie media społecznościowe dają cały wachlarz możliwości: od promocji całego profilu, po promocję wybranych artykułów czy postów. Wybór należy do nas. Jeżeli posiadamy budżet na działania reklamowe, to nie wykluczone, że w ciągu kilku miesięcy uda nam się zebrać sporą grupę osób zainteresowanych artykułami, zdjęciami – wszystkim tym, co tworzymy. Jeżeli nie mieliśmy wcześniej do czynienia z działaniami promocyjnymi w social mediach to warto powierzyć to zadanie profesjonalistom
– lub – opcjonalnie, przed samodzielnym ustawianiem kampanii promocyjnych dużo czytać na ten temat. Może się okazać, że działania, które, naszym zdaniem sprawdziłyby się idealnie, nie przyniosłyby pożądanych efektów.
W zależności od tego, z jakich serwisów społecznościowych korzystamy, ustawiając kampanie reklamowe będziemy wskazywać kilka najważniejszych parametrów, które pozwolą określić, do kogo dotrze reklama. I tak na start będziemy musieli wykazać się znajomością swoich odbiorców ze względu na płeć, wiek, miejsce zamieszkania, zainteresowania. Do określenia będzie również cel kampanii, czas trwania, budżet, częstotliwość wyświetlania reklamy. Przez cały czas trwania promocji będziemy mogli również monitorować jej efekty, a w razie potrzeby zmienić ustawienia.
Posiadając konta w kilku serwisach społecznościowych wykorzystajmy je do promocji swoich działań. Na Facebooku promujmy swój profil na Instagramie, na LinkedIn zachęcajmy do odwiedzenia swojej grupy dyskusyjnej na Facebooku, w filmie zamieszczonym na YouTube odsyłajmy do profilu w Google+. Możliwości mamy tyle, ile kont w social mediach. Jeżeli planujemy samodzielnie obsługiwać swoje profile to starajmy się być na bieżąco z nowinkami ze świata social mediów – nie tylko z powodu często pojawiających się aktualizacji aplikacji, które dają nowe możliwości. W 2017 roku Instagram opublikował listę zablokowanych hashtagów. Wśród nich znalazły się takie popularne # jak: #instagirl, #woman, #publicrelations, #pornfood czy #books. A teraz pomyślmy, że publikujemy zdjęcie na Instagamie, oznaczamy je najpopularniejszymi #, które, jak się później okazuje, są na liście tych zablokowanych i na nasz profil lub zdjęcie nikt nie trafia. Za brak wiedzy często płacimy, w tym przypadku stratą czasu na prowadzenie działań, które nie miały szans przynieść pożądanych efektów.
Monitorowanie i reagowanie
Monitorujmy obecność naszego nazwiska w sieci. Sprawdzajmy wyniki wyszukiwania w Google, wpisujmy imię i nazwisko w wyszukiwarkach w serwisach społecznościowych, szukajmy „#” ze swoim imieniem i nazwiskiem, śledźmy i na bieżąco reagujmy na powiadomienia. Wszystko po to, abyśmy mogli jak najszybciej zareagować, gdy ktoś wspomni o nas w swoim wpisie, gdy zaprosi nas do dyskusji, poprosi o opinię, pochwali lub skrytykuje. Zazwyczaj, niestety, mamy niewiele czasu na reakcję. Niejednokrotnie zdarzają się przypadki, w których firma lub osoba, która na czas nie zareagowała na nieprzychylne komentarze innych użytkowników pod swoim adresem, „obrywała” jeszcze bardziej. Niezależnie od tego, czy będziemy reagowali na pozytywny wpis na swój temat, czy na ostrą krytykę pamiętajmy o jednym: najgorszą reakcją jest brak reakcji. Dobrym narzędziem do śledzenia swojej obecności w sieci jest monitoring social mediów. Taką usługę oferują największe polskie firmy zajmujące się monitoringiem mediów.
Monitorujmy również to, co dzieje się w naszej branży. Bądźmy na bieżąco z wszystkimi tematami, wypowiadajmy się, komentujmy, bierzmy udział w dyskusjach. Jeżeli nie mamy czasu na przeglądanie kilku-kilkunastu serwisów dziennie (polsko i obcojęzycznych) w poszukiwaniu artykułów z naszej dziedziny, warto skorzystać z narzędzi, które po wpisaniu określonej frazy, na przykład: „personal branding” generują listę artykułów wraz z linkami, które w ostatnim czasie (możemy wybrać zakres dat) pojawiły się w internecie.
…
Bądźmy sobą. Nie oszukujmy, nie kreujmy się na kogoś, kim nie jesteśmy. Bądźmy autentyczni. Niech wizerunek naszej marki osobistej on-line będzie spójny z wizerunkiem marki w świecie rzeczywistym. Jeżeli w mediach społecznościowych budujemy swój wizerunek jako pewnych siebie, przebojowych mówców i trenerów, którzy swoimi wystąpieniami mają „porywać tłumy”, a w rzeczywistości jesteśmy cisi, wycofani i nie lubimy wystąpień publicznych… Rozdźwięk między wizerunkiem w sieci,
a wizerunkiem w świecie realnym prędzej czy później wyjdzie na jaw, a my możemy stracić zaufanie. Uwierz, że nie warto.