Każdy z nas funkcjonuje wokół wielu marek – otaczają nas kolorowe loga i reklamy. Trwa nieustająca walka o naszą uwagę jako klientów, zarówno w sferze prywatnej jak i zawodowej. Trenerzy, coachowie, mówcy dbają o swój wizerunek. Warto się zastanowić, gdzie leży cienka granica pomiędzy budowaniem wizerunku marki własnej a ekshibicjonizmem?
Definicja marki
Pojęcie marki funkcjonuje w biznesie od wielu lat. Już w starożytnym Rzymie marki były chronione prawem, chociaż zapewne niezbyt restrykcyjnie. XIX wiek wraz z rewolucją przemysłową i kapitalizmem, przyczynił się do rozwoju znaczenia marki. Wiek XX to pojawienie się strategii marketingowych i dalszy wzrost znaczenia tego pojęcia w biznesie.
Podstawowa definicja obejmuje nazwę i logo, które mają firmę odróżniać od innych produktów konkurencyjnych, wzbudzać określone skojarzenia, potrzeby czy... obietnice. Marki nas otaczają w każdej dziedzinie naszego życia – od zawodowego po prywatne. Nie sposób udawać, że nas to nie dotyczy i że jesteśmy odporni na ich działanie. Dobrze sobie też zdawać sprawę z tego, że każda marka, osobista również, opiera się na pewnych fundamentach, takich jak: identyfikacja, gwarancja jakości czy promocja przyciągająca uwagę. Joanna Malinowska-Parzydło w swojej książce opisuje markę jako obietnicę daną klientowi, pewien drogowskaz, dający konkretne korzyści, takie jak: redukcja potencjalnego ryzyka, oszczędność czasu i satysfakcja z dokonania właściwego wyboru.
Marka osobista, czyli jak to działa?
Do niedawna markę definiowano w odniesieniu do firmy oferującej produkt bądź usługę. Obecnie mówimy, że marka to też osoba i jej nazwisko. Pojawiło się pojęcie marki osobistej. W dzisiejszym świecie biznesu, budowanie marki osobistej to dla trenera, coacha czy mówcy wręcz konieczność. Dlaczego? Wydaje się to oczywiste: trener i coach tak naprawdę sprzedają na rynku po prostu ... siebie. Świadomość tego trendu wydaje się na rynku już duża. Powstają jak grzyby po deszczu szkolenia, książki czy blogi, z których można czerpać wiedzę na temat tego, jak najlepiej wykreować siebie na rynku. Najczęściej dotyczą one promocji w Internecie, ale oczywiście nie tylko. Trend rozpoczęły szkolenia i konsultacje ze stylizacji czy autoprezentacji, ilość zagadnień stopniowo zaczęła się powiększać. Nie tylko trener czy coach ma profesjonalnie wyglądać, dobór odpowiedniego kolorystycznie stroju nie jest gwarancją sukcesu w branży.
Obecnie ważna jest przede wszystkim pozycja eksperta – czyli wiedza, doświadczenie i umiejętności w określonej dziedzinie. Elementów składających się na proces budowania marki osobistej jest wiele, narzędzi do tego jeszcze więcej – blogi, media społecznościowe, artykuły, prezentacje, spotkania networkingowe i branżowe, konferencje, działania społeczne czy charytatywne. Można wymieniać bardzo długo. Problem pojawia się wtedy, kiedy chcemy faktycznie kreować siebie w sposób spójny i nieprzypadkowy.
Jak to się robi?
Budowanie marki osobistej należy rozpocząć od zdefiniowania jak chcemy być postrzegani (nasze mocne strony, specjalizacja, pasje, zainteresowania), ustalenia strategii działania oraz grupy potencjalnych odbiorców. Odpowiedź na pytanie: jak chcemy być postrzegani przez potencjalnych klientów, współpracowników czy partnerów w biznesie, jest na tym etapie kluczowa. Kolejne kroki obejmują rozeznanie wśród konkurencji (co też wydaje się oczywiste) oraz wybór kanałów komunikacji z potencjalnym odbiorcą naszych usług. Niezwykle ważna jest spójność tego przekazu. Budowanie marki osobistej to przede wszystkim prezentacja siebie jako profesjonalisty, eksperta oraz osoby prywatnej. Odpowiedź na pytanie – co chcemy, żeby ludzie o nas myśleli zawodowo oraz ile chcemy pokazać naszej prywatności. Trener czy coach mogą korzystać z szerokiego wachlarza narzędzi służacych kształtowaniu marki osobistej i jest to proces wielowątkowy. Wiele z tych narzędzi służy budowaniu swojej marki w Internecie, są to: media społecznościowe (Twitter, Facebook, Instagram, Pinterest), strona internetowa czy blog, profil publiczny (Goldenline, Linkedin i in.), darmowe webinary, ebooki, artykuły, książki. Internet nie zastąpi oczywiście kontaktu z żywym człowiekiem, można udzielać się w stowarzyszeniach branżowych, uczestniczyć w konferencjach, spotkaniach networkingowych, szkoleniach. Nie sposób wymienić wszystkich opcji, bo tak naprawdę ograniczeniem jest tylko nasza wyobraźnia. Rozwiązań jest ogrom, a wszystkie sprowadzają się do kreowania siebie jako eksperta w danej dziedzinie i budowania relacji. Gwarantuje to spójność przekazu. Zanim cokolwiek opublikujemy – zastanówmy się na ile to przyczynia się do kreowania naszego wizerunku, czy w ogóle jest potrzebne, czy jest zgodne z naszą strategią?
Pułapki kreowania siebie
Internet wszystko widzi i pamięta. Dbając o swój wizerunek w sieci pojawia się ryzyko zatarcia granicy - co jest budowaniem marki i wizerunku a co codziennym utrzymywaniem relacji z bliższymi i dalszymi znajomymi. Spójność wizerunku może być zaburzona - nie wiadomo czy to dalej kreacja czy po prostu dzielenie się wydarzeniem i emocjami.
Czasem widać istną „schizofrenię”– udostępnianie lub komentowanie samego siebie/ przez samego siebie i przez profil swojej firmy dodatkowo. Podobny mechanizm obserwujemy, kiedy trener lub coach uczestniczy w ogromnej ilości wydarzeń branżowych i wydaje się być ekspertem od wszystkiego. Ma się wtedy wrażenie, że takiej osobie zależy jednak trochę za bardzo. To dowód na to jak łatwo można się pogubić w działaniach wizerunkowych. Pojawia się też ryzyko przekroczenia granicy pomiędzy tym co prywatne i zawodowe.
...
I jeszcze taka refleksja na koniec... Podczas pisania tego artykułu, pojawiła się u mnie taka myśl... Czy to całe budowanie marki osobistej, to nie jest po prostu promowanie normalności w biznesie? Normalności rozumianej jako wiedza, klasa, reputacja – pewnych, wydawałoby się zapomnianych już wartości. Paradoks polega na tym, że po latach „walki w biznesie” odkrywane są na nowo jako niesamowite i wyjątkowe... Trochę smutno, trochę straszno, a może jednak dobrze?