Pytania o hobby, czy pasję są częstym elementem rozmowy kwalifikacyjnej. Z jednej strony to proste pytanie, które ma na celu sprawdzenie, czy kandydat kłamie, z drugiej zaś cenne źródło informacji.
Zdarzało się, że hobby decydowało o tym, czy dostanę pracę. Czy na podstawie hobby można wysnuć wniosek, że dany pracownik sprawdzi się w naszej organizacji? Co daje nam ta informacja w kontekście stanowiska pracy? Czy na podstawie hobby można dopasować nowego pracownika do zespołu?
Na wszystkie te pytania odpowiedź brzmi „Tak”. W praktyce nie jest to jednak takie proste.
Z obserwacji
Wiedza o tym, jakie jest hobby danego pracownika daje w organizacji różnym osobom różne informacje. Obserwuję to oczami coacha, trenera, wdrożeniowca, członka zespołu, a kiedyś menedżera i dyrektora. Dla trenera prowadzącego szkolenia to wiedza o sposobie komunikowania się i zachowaniach. Dla przykładu dla wędkarza wcześnie rano to ok. 2-3 rano, długi bieg dla maratończyków to ok. 100 km, a dla ludzi lubiących off road – taplanie się w wodzie i błocie jest czymś naturalnym. Pokazuję na szkoleniach, że każdy ma swój sposób komunikacji i jeśli nie znamy danego slangu to możemy znacząco minąć się z prawdą np. umawiając się wcześnie rano. Daje mi też taką przewagę, że wiem w jako sposób ludzie będą się skupiać- w grupach o podobnym hobby ludzie się lubią, a obcy to ktoś inny i na pewno zły. Pamiętam sytuację, kiedy jako handlowiec zapytałem szefa działu IT na kiedy najszybciej może wykonać dla mnie super pilnie zadanie. "Szybko" u mnie to za 10-15 minut – dla niego było to też 15… dni.
Z perspektywy konsultanta ten świat wygląda podobnie, ale inaczej. Szkolenie się skończy, a praca w obszarze zostaje. Im bardziej różnorodny zespół wdrożeniowy w projekcie, tym lepiej. Ludzie wymieniają się doświadczeniami z jednej strony, ale z drugiej... Jak przekonać wędkarza, aby został dłużej w pracy (jeśli teraz jest sezon na leszcza)? Grzybiarz nie ma teraz z tym problemu, bo do grzybobrania jeszcze dużo czasu. Można spodziewać się więc, że chętnie zaangażuje się w jakiś projekt. Jeśli jednak nie będzie jego aktywnym członkiem, to przynajmniej nie będzie sabotował działań, a to już bardzo dużo.
Kogo wyznaczyć jako koordynatora projektu?
Kogo szukać na takie stanowisko? Kolarza, wspinacza, biegacza, żeglarza, szachistę, miłośnika gór, czy kogoś kto uwielbia swój ogródek albo uprawia jogę? Jak obstawiacie?Zastanawialiście się może już kiedyś nad tym z takiej perspektywy? Ja szukam kogoś, kto jest strażakiem ochotnikiem, bo on się w tej roli sprawdza. Wie co to praca zespołowa i wie, że zespół się buduje, motywuje i nie oczekuje, że zadzieje się to w 5 minut. Trzeba czasem pójść razem na piwo, a czasami trzeba „spiąć pośladki”. Wie co to standardy i po co je wdrażać, że trzeba ćwiczyć i nie marudzi jak kogoś trzeba „postawić do pionu”. Wie, że zawody to zawody, a gaszenie pożarów to już inna kwestia i nie myli tych dwóch zachowań. Potrafi zadania wykonywać i je wydawać- zlecać i udzielać informacji zwrotnej. Jakby na to nie patrzeć to sytuacje trudne i zależy od nich życie ludzkie. Kluczowe słowo dla niego to MY nie Ja, wie że nie ma słabych zespołów, ale są słabi liderzy. Kryzysy w zespole to coś normalnego i nie zawsze będzie tak różowo, a „trudne sytuacje” weryfikują członków zespołu i też go scalają. To wręcz idealny kandydat, ale nie jedyny. Może się okazać, że mamy w organizacji byłego harcerza czy wojskowego – to moje typy na szefa/koordynatora zespołu wdrożeniowego.
Co dalej?
Mamy zatem szefa zespołu- teraz trzeba poszukać członków zespołu. Szukam ludzi wg stylów myślenia (FRIS®) – czyli kogoś, kto jest:
- wizjonerem, aby pokazał zespołowi niewidoczne z pozoru cele
- analitykiem, aby zbadał dane zagadnienie i wyszukiwał potencjalnie pułapki
- partnerem i zadba o relacje w zespole, będzie go spajał
- zawodnikiem czyli zaplanuje i dowiezie wyniki do końca, konsekwentnego w realizacji założonego planu.
Jak bardzo jest cenny dla nas szachista? On dogłębnie będzie analizował problemy, bo widzi i planuje na kilka/kilkanaście ruchów do przodu. Jakie zadania można mu przydzielić? Polecam- badanie problemu albo planowanie – to dwie różne, odrębne kompetencje, ale w takim kierunku warto z nim pracować.
Jeśli mamy na pokładzie wspinacza, podróżnika- który zdobywa, odkrywa nowe lądy, krainy, to oczywisty kandydat na kogoś, kto będzie szukał nowych pomysłów. Odkrywanie nowych krain, pokonywanie przy tym trudności, to coś go napędza, a nie przeraża. Jeśli popatrzycie na ostatnią wyprawę zimową na K2, to chyba jest jasne. Jego dewiza brzmi- „nie ma głupich pomysłów są pomysły, które się realizuje potem”. Odpowiada na pytanie:"Dlaczego by nie?" Róbmy to …. popatrz na Elona Muska, czy Steva Jobsa … Nie da się? No to popatrz!
Mamy już szefa, mamy już wizję, teraz pozostaje plan działania.
Jak teraz zrealizować plan lotu na marsa?
Kto nam w tym pomoże? Szukajcie ludzi, którzy uprawiają dyscypliny wytrzymałościowe np. triathlonistów, biegaczy długodystansowych, kolarzy wieloetapowych. Dlaczego? Odpowiedź dla mnie jako triathlonisty jest prosta. Wiem, czego potrzeba, aby ukończyć wyścig, na który składa się z przepłyniecie 3,8 km, przejechanie 180 km i przebiegnięcie na koniec dnia maratonu, czyli 42 km.
Poza pomysłem potrzeba planu. Trzeba ten plan korygować zgodnie z zasadą „albo masz wyniki albo wymówki” i trzeba ten plan realizować. Start przypada określonego dnia i nikt go nie przesunie, bo dostawa się spóźniła. Przygotowania do biegu na 5 km to 5 dni, do maratonu to minimum 3 miesiące (jak masz już pewien wysoki poziom). A wiecie ile czasu potrzeba na przygotowanie się do triathlonu? Jak połączyć pracę i życie rodzinne, wpleść w to treningi do triathlonu? Dla większości 180 km to wyzwanie nawet, jeśli taki dystans trzeba przejechać samochodem. Ile czasu człowiek potrzebuje, aby te zawody skończyć? 12-15 godzin i to nie siedzenia, tylko ciągłego ruchu. Czy triathlon to tylko ruch? Nie piszę o wytrwałości i przezwyciężaniu kryzysów, trudności. Wielokrotnie za oknem padał śnieg, a ja biegłem. Jazda w listopadowym deszczu też potrafi dać w kość. Takie zawody to dużo strategii, planowania oraz zmian. Jak wychodzisz z wody i wskakujesz na rower to musisz jakoś tą piankę zrzucić i ubrać kask. Może się okazać, że to co „urwałeś na pływaniu, tracisz na przebieraniu”.
Kogo wybrać na osobę, która będzie ten zespół „spajała” rozładowywała napięcia? Tancerza, jogina? Czy może naszego strażaka? Na pewno musi być to osoba lubiąca ludzi. Tutaj wspomnę, że zawsze świat mnie zadziwia. Często taką osobą jest ktoś kto uprawia jogę, bo ona daje uważność i umiejętność powiedzenia sobie- ja jestem wyjątkowy i ty jesteś wyjątkowy. Mimo że jesteśmy inni i mamy inne cele, jesteśmy tu razem i cieszmy się z tego. Wszyscy mamy ograniczenia – i co z tego?
...
Znając hobby pracownika, wiem z kim znajdzie wspólny język. Jeżeli cały zespół kibicuje lokalnej drużynie, a on nie interesuje się tym sportem to... Nie będą mieć wspólnych tematów. Różne hobby to szansa na bardzo kreatywne pomysły, ale też pewnik, że nie za bardzo będą chcieli razem po pracy zostać. Każdy będzie miał do realizowania swoją pasję. Po czym poznać, że to pasja? Wystarczy o nią zapytać. W oczach zobaczysz ten błysk. Usłyszysz to również w głosie, kiedy z drżeniem opowiada o swoim dokonaniu, zdobyczy. Zobaczysz łzę radości w oku, która towarzyszy każdemu po przebiegnięciu 42 km, 100 km czy na mecie maratonu.
Czy to ważny temat? Teraz w dobie turkusowych organizacji i braku rąk do pracy odpowiedź jest prosta. Mamy możliwość motywowania ludzi zgodnie z tym, czego oczekują, a nie na podstawie naszych domysłów.