Nie jesteś Bogiem! Rozwój osobisty najbardziej nadużywane pojęcie

HR Komentarz

Każdy może być kim chce, robić co chce. Wystarczy tylko uwierzyć w siebie i wszystko, czego tylko zapragniemy, jest na wyciągnięcie ręki. Odpowiednia motywacja i determinacja pokona wszystkie przeszkody. Ograniczenia nie istnieją! A jeżeli nawet istnieją, to są produktem naszego umysłu, który niczym zły policjant chce zamknąć nas w strefie komfortu i bezpieczeństwa, blokuje nasze – nieograniczone przecież – możliwości, hamuje rozwój osobisty, nie pozwala sięgnąć gwiazd…

„Ograniczenia nie istnieją… a potem się budzisz”

To tylko kilka z modnych sloganów i haseł o wszechmocy, omnipotencji i samowystarczalności, jakimi jesteśmy bombardowani. „Możesz wszystko!” – krzyczą tytuły poradników „rozwoju osobistego” (nawiasem mówiąc – „rozwój osobisty” to jedno z najbardziej ostatnio nadużywanych pojęć), wszelkiej maści pseudospecjaliści, mówcy motywacyjni, zarabiający fortunę na karmieniu zgłodniałych potwierdzenia własnej wszechmocy, oczekujących i pożądających sukcesu jak kania dżdżu ludzi. Twierdzą oni, że sami się ograniczamy, nie wierzymy we własną potęgę i nieograniczone możliwości kreacji, zmiany i rozwoju samego siebie. Doradzają, by nie słuchać ani innych (poza nimi, rzecz jasna) ludzi, bo to węże, które pod płaszczykiem życzliwości hamują nas w obawie, że osiągniemy więcej i zajdziemy dalej niż oni, ani naszego ograniczonego umysłu, który nakłada nam kajdany, kiedy duch chciałby (i może) wzlecieć ponad szczyty, chmury i ograniczenia… Bo przecież – możemy wszystko! I takimi właśnie sloganami o braku ograniczeń, potrzebie niezachwianej wiary w siebie i mocy, która „góry (pieniędzy) prz(e)ynosi” , konieczności nieustannego myślenia o sukcesie, który już wkrótce może stać się udziałem każdego (bo wszak każdy może wszystko) napychają sobie ego i kieszeń eksperci motywacji.

Jak to działa?

Wystarczy przejść się na jeden z modnych obecnie eventów, na których owi „specjaliści” przekonują tysięczne tłumy o całkowitym braku ograniczeń i utwierdzają ich uczestników w przekonaniu, że mogą wszystko, mogą być kim chcą i osiągnąć co chcą. Sława, majątek, sukces – wszystko jest w zasięgu ręki. I fakt – osiągają to. Tyle, że nie uczestnicy. Prowadzący. Uczestnicy – owszem, wśród entuzjastycznych pisków, wrzasków, wzajemnego przytulania się i gratulowania sobie wzajem przyszłych sukcesów, przez czas jakiś czują się niczym Popeye po zjedzeniu szpinaku. Wszechmocni i potężni, pozbawieni ograniczeń. Jak bogowie. Ustalają sobie cele. Żadne tam zwykłe plany – sięgają Everestów marzeń, ich cele – zgodnie z zaleceniami owych specjalistów – są co najmniej na poziomie zdobycia K2 zimą, w szortach i sandałach. Potem… Potem się budzą. I często zamiast w wyśnionym raju bez ograniczeń, budzą się w piekiełku ograniczonej rzeczywistości. Budzą się jak z koszmaru – z krzykiem.

Ograniczenia istnieją

Czy tego chcemy, czy nie. I nie pomoże zaklinanie rzeczywistości, powtarzanie więcej niż tysiąc razy, że ich nie ma. Można dużo. Ale nie wszystko. Ikar też myślał, że może lecieć wyżej i wyżej. Runął z hukiem. Cóż – może nie chodził na „motywacyjne” eventy.

Oczywiście – mamy możliwość zmiany, kreacji i doskonalenia. Nie jest ona jednak nieograniczona. I ogranicza nas nie tylko ów wredny, do bólu racjonalny umysł, strach i płytka wyobraźnia. Ograniczenia istnieją – bo i ludzie, i rzeczywistość jest ograniczona. Dla naszego dobra. Bo ograniczenia nie tylko nas blokują. Często również chronią.

Wybierz racjonalnie

Znakomity skoczek narciarski Adam Małysz po zakończeniu kariery nadal miał energię, zapał i chęć do działania. Chciał jeszcze pokazać, na co go stać. Miał i marzenia, i cele, i ambicję. Postanowił spróbować sił w rajdach samochodowych. I na tym polu również odniósł sukces. Ha! A więc jednak można wszystko, ograniczenia nie istnieją! Nic podobnego. Bo gdyby Małysz zamiast rajdowcem postanowił zostać strongmanem – to choćby w roli motywacyjnego specjalisty i „coacha nowej kariery” dla Adama wystąpił „Wielki” (w przenośni i dosłownie) Mariusz Pudzianowski, niewiele by wskórał. W najlepszym razie skończyłoby się bolesnym rozczarowaniem, stratą czasu, energii i frustracją. W najgorszym – kontuzjami, ruiną zdrowia i śmiercią wskutek przedawkowania sterydów. Zapewne równie boleśnie, choć dużo szybciej, skończyłyby się próby „Wielkiego” Mariusza na skoczni narciarskiej, gdyby ów uznał, że nie ogranicza go ani jego fizjologia, ani bzdurne prawa grawitacji. Ten były strongman został więc budzącym grozę zawodnikiem mieszanych sztuk walki. Co łączy obu panów (dla jasności – żaden drugiemu nie doradzał i nie motywował) ? Nową drogę wybierali racjonalnie. Świadomi własnych potencjałów, ale i ograniczeń. Bo ograniczenia istnieją. Nie jesteś Bogiem – uświadom to sobie. Będziesz szczęśliwszy. I żywy.

Drukuj artykuł
dla HRPolska.pl komentuje Paweł Cholewka

HRPolska.pl

Prawnik, menedżer, trener biznesu.
Doświadczenie zawodowe zdobywał w jednej z największych śląskich kancelarii prawniczych, obszarach obsługi prawnej i strategii spółek sektora finansowego i energetycznego oraz administracji publicznej.
Doradca prawny Polskiego Towarzystwa Trenerów Biznesu. Felietonista Dziennika Zachodniego oraz gazety Nasze Miasto. Autor licznych publikacji z zakresu prawa, zarządzania, przedsiębiorczości i kompetencji społecznych.

Newsletter

Wykorzystujemy pliki cookies.